środa, 25 maja 2016

Trawnik " PRAWiE" ;) angielski


          Ponieważ, jak już zdążyliście się domyślić. W naszym związku tym złotoustym jest mój mąż. Pozwólcie więc że krótko acz rzeczowo podsumuję przebieg prac ogrodowych w naszym raju.

1.W życiu się tak nie urobiłam
2.Wydaliśmy dużo więcej niż było w planach.
3. Patrz pkt 1
4. Było warto !


            Praca na ogrodzie dobiegły końca . Sama w to nie wierzę, bo ogród to miejsce w którym praca nigdy się nie kończy, ale na dzień dzisiejszy po morderczych weekendach, gonieni terminami ,bo to posadzić a tamto posiać i wszystko na zeszły tydzień. Udało nam się zamknąć prace ogrodowe. Trawka została posiana (więc padaj deszczyku  padaj).
            Wszystko wygląda super . Całkowicie przeszło moje oczekiwania i chociaż z tyłu głowy plączą się nowe pomysły dotyczące zagospodarowania uporządkowanego już terenu, totalnie wypruci z kasy musimy dać na wstrzymanie ( chwilowo :) ).
   

PODZIĘKOWANIA DLA TATUSIA (naszego dobrego wróżka) ZA UŻYCZENIE SPRZĘTU CIĘŻKIEGO , bo bez tego mogło by się skończyć pogotowiem .

Sylwka


Witam teraz będzie pisał mąż czyli  ,,ten złotousty,, jak mawia moja lepsza połowa.
Pamiętacie jak pisałem że mojemu kierownikowi  marzy się Angielski trawnik czyli taki na którym piłeczka do golfa sama wybiera gdzie chce się toczyć i nie trzeba jej do tego szturchać kijem.W tamtym czasie potraktowałem to jako żart ale nie zdusiłem tego w zarodku i TO zemściło się na mnie w najmniej odpowiednim momencie ,pamiętajcie takie pomysły należy wypalać gorącym żelazem żeby ślad po nich nie pozostał.
Wszystko zaczęło się w miły piąteczkowy poranek kiedy to rozmyślałem o plątaninie rurek w piwnicy
i o tym jak zamieniam się w Mario Bros (dla niewtajemniczonych to taki hydraulik )i o tym jak fajnie będzie mieć tam łazienkę i w ogóle że to jedna z ważniejszych rzeczy w tym całym ambarasie.Ale w tedy ni stąd ni zowąd ...........
Konsumując pyszne śniadanie usłyszałem jak moja małżowina informuje mnie że posadzimy sobie  trawkę , zamarłem z otwartą paszczą i pomidorkiem z niej zwisającym i z myślą o wesołej rodzince osiedlowych dilerów.Po krótkiej chwili kiedy moje myśli wróciły do rzeczywistości (wiecie jak to jest) okazało się że ona chce posiać trawę na ranczu.Poinformowałem ją że tegoroczny budżet i czaso-plan tej pozycji nie obejmuje no i zaczęła się walka.Wydawało mi się że wygram bo miałem już przeciwnika na deskach ale skoro ja nie chcę to ONA poprosi TATE sami przyznacie że to chwyt po niżej pasa/godności każdego mężczyzny.

Przygotowanie do siania trawy czyli jak z tego


zrobić to




i to


Te stópki na fotce to zostawił mój siewnik do trawy marki Sylwia :)

Ale zanim zajęliśmy się pracami stricte związanymi z sianiem trawy trzeba było wykonać kilka prac poprzedzających co już oczywiście nas nie zaskoczyło bo to u nas normalna kolej rzeczy.
Czyli porządki najpierw do szopy powędrowały sztachety i przęsła ze starego płotu oraz wszystkiego rodzaju deski i inne drewno które można spożytkować na opał lub w innym celu.Z powierzchni ziemi zebraliśmy kilka taczek gruzu i różnego rodzaju śmiecia.
Nadszedł czas na zajęcie się większymi gabarytami które w raz z ranczem odziedziczyliśmy po wujku żony a mianowicie parą betonowych słupów energetycznych które to malowniczo zalegały na środku naszej posesji,



Problem z nimi nie polegał na tym co z nimi zrobić bo plany miałem tylko jak i czym to zrobić bo jeden warzy ok 700 kg .Wynajęcie HDS-a było by najprostsze (takie urządzenie hydrauliczne coś w stylu dźwigu ) cud malina i orzeszki ale ma jedną wadę a mianowicie cena za usługę to za 1 roboczo godzinę od 70 zł wzwyż plus rzecz jasna dojazd.
A chciałem z nich ułożyć bariery do wjazdu do piwnicy pod dom



Po kalkulacjach i rozmyślaniu stwierdziliśmy z żoną że zrobimy to sami po egipsku czyli turlamy wielki głaz małymi łapkami po okrągłych rolkach (pomysł żony ) ja do pomysłu dodałem auto w roli muła pociągowego.Możecie wierzyć lub nie ale we dwoje daliśmy radę to zrobić a byliśmy przy tym dumni jak byśmy co najmniej piramidy z Gizy wybudowali.
Zdjęcia słabe bo mój domofon miał gorsze dni w uwiecznianiu naszych dokonań :)





W otworach które są od góry mój projektant zasadzi jakieś chabazie ale żeby tak się stało to trzeba było te słupy odpowiednio ułożyć co było największym problemem ale jakoś się udało.
Byliśmy naprawdę z siebie dumni.

Tu już w tym miejscu porządeczek w miejscu zalegania słupów.



To była ostatnia rzecz wielkogabarytowa która stała na drodze do naszego trawnika a więc znowu czytamy gogle jak posiać trawnik jak przygotować ziemię itp. Lekko licząc do posiania mieliśmy 13 ary czyli 1300 m2 powierzchni jak zobaczyłem ceny trawy i ile tego szajsu potrzebujemy to żona myślała że trzeba mnie będzie cucić w dziale ogrodniczym w mrówce .Woreczek 5kg trawy sportowej to (co oni gandzie tam dają)prawie koszt rzędu 80 zł a ilość tego starcza na 200 m2 więc mało nie zemdlałem jak se policzyłem z jakiej kasy trzeba wyskoczyć na ten walnięty trawnik.
Na razie wstrzymałem się z zakupem licząc na między narodowy protest ogrodników związany ze sztucznym zawyżaniem cen trawy na rynkach światowych(żona stwierdziła że nic takiego nie będzie miało miejsca) ale ja się łudzę że może akurat.
Frustrację swoją postanowiłem wyładować na glebie czyli łopata w dłoń i kopiemy czyli przygotowujemy ziemię pod siew.
Myślałem że chociaż to zadanie będzie proste bynajmniej takie się wydawało jak zaczynaliśmy .....
ale nie w tedy gdy po jednym dniu za pomocą łopaty i grabi przygotowaliśmy do siewu 120m2 a ręce nam odpadały przy kostkach .
tyle udało nam się zrobić ,,temi rencami,,


Żonie żal się mnie zrobiło i powiedziała mi że ona swojego tatę poprosi o pomoc a ten użyje jakiegoś magicznego sprzętu do walki z tym niedobrym gruntem który to przyprawił jej mężusia o bul plecków.
Z racji tego że moja duma w tym momencie skurczyła się do wielkości wiewiórczych jąder(nie obrażając wiewiórek) schowałem ją do najmniejszej swojej kieszonki i powiedziałem TAK kochanie poproś tatę.
 To ta maszyna która zmieliła moją dumę dałem jej na imię Wiesia ale inni mówią na nią
glebogryzarka




Wiesia,, zrobiła robotę,, jak określił to mój teść przy okazji dowiedzieliśmy się że cegły które były wyzbierane przez nas wcześniej to tylko promil tego co Wiesia swoimi pazurkami wydobyła z ziemi przy akompaniamencie uderzeń i rumoru który temu towarzyszył.



Po przejściu Wiesi zebraliśmy kolejne kilka taczek gruzu sic.
Następnym etapem było skopanie tego czego Wiesia dostać swoimi pazurkami nie mogła

trochę tu


tu gotowe pod trawę

tu jeszcze trochę prac w tym miejscu ktoś zrobił sobie składzik kamieni które z ,,radością,, kilofem wydobyłem


tu uporządkowane



Po przejściu Wiesi uzbrojeni z żoną w metalowe grabie zaczęliśmy wygrabiać kępy traw i innych chwastów które do tej pory krzewiły się bezkarnie na naszej posesji.
To znowu kilka taczek wszelkiego zielska patyków i tak znowu kamieni i kawałków cegły ale tym razem drobniejszych.
W trakcie tych prac doszliśmy do wniosku że trzeba by zagospodarować resztę sadzonek z wierzby które pozostały nam z żywopłotu i stworzyliśmy altankę


Teraz na tapetę wraca temat trawy który to przyprawiał mnie o stan bliski apopleksji.Rozwiązał się w sposób o tyle prosty co wręcz zaskakujący.Otóż kupując taczkę (którą do tej pory pożyczałem od teścia ) udałem się do sklepu rolniczego bo na wystawie była bryka za całe 100 zł a więc okazja.
Dobijając targu podsłuchałem jak klient obok dokonuje zakupu 5 kg trawy za kwotę 70 zł niby nic żadna okazja ALLE zapytał się na jaki metraż się to wysiewa sprzedawca odparł że worek na 14 ar.
Ło matko i córko jak byście widzieli jaki sprint odwaliłem do pólek z trawą pastwiskową (bo tak się nazywała) to Adam Nawałka (trener piłki kopanej) wziął by mnie na euro jeśli nie na reprezentanta to przynajmniej na tego gościa co wodę naszym orłom podaje.
Szczęśliwy jak dziecko z cukierków z taczką i DWOMA workami tej trawy (pomyślałem że im gęściej tym lepiej) wróciłem do domu gotowy do siewów.Tu tajemnica poliszynela że trawy typowo trawnikowe wcale aż tak nie różnią się składem od traw pastwiskowych ,dziwne prawda.
Potrzebowałem jeszcze czegoś czym tą trawę wysieję tu z pomocą przyszedł mi znowu teść i jego magiczny garaż w którego zakamarkach odnalazł się siewnik do trawy



Sypie się tu trawę do pojemnika i kręci korbką a wiatraczek równo rozrzuca nasiona przed nami i na boki,dobrze to robić w dzień bez wiatru bo i siew równy i nie trzeba nasion z nosa i oczu wydłubywać.Po sianiu dobrze jest jeszcze lekko wszystko zagrabić ja otrzymałem od teścia takie urządzenie, można takie kupić w markecie no ale ja mam dobrego duszka a wy nie :):)

Na koniec jak czytałem trzeba wszystko zwałować czyli przeciągnąć po całości wałem co też uczyniłem,mam nadzieje że mi to wszystko urośnie i jakoś nabierze tego anglosaskiego wyglądu.



Pozdrawiam
Adam

Tutaj galeria naszego prawie angielskiego trawnika po dwóch miesiącach od posiania
Nie był podlewany nawet w największe upały ale trawa się ładnie przyjęła

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz